Rozdział 5

Po kilkunastu minutach, kiedy zrobiło się już dość zimno, zaproponowałem brunetce powrót do apartamentu. Dziewczyna zgodziła się bez większych oporów, toteż chwilę później podążaliśmy wspólnie tymi samymi drogami, którymi zdołaliśmy dotrzeć do Tower Bridge. Z jej wyrazu twarzy odczytałem, że ogromnie cieszyła się z owego wypadu. Najwyraźniej właśnie czegoś takiego potrzebowała.
Dotarliśmy do skrzyżowania, z którego kierując się w prawą stronę mogliśmy dotrzeć do naszego mieszkania. Lekko pociągnąłem Spencer do siebie, jednak ta zatrzymała się, wpatrując się w jeden punkt po drugiej stronie ulicy. Podszedłem do niej, spoglądając na to same miejsce i po chwili dostrzegłem stojącego tam młodego mężczyznę. Nie byłem pewien czy właśnie o niego chodziło Spencer, ale nieznajomy wydawał się naprawdę podejrzany.
- Spence, wszystko w porządku? - zapytałem, ponownie obejmując ją ramieniem. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna delikatnie odsunęła się ode mnie, zrzucając tym samym moją rękę.
- Tak – uśmiechnęła się lekko, a ja bez niczego więcej po prostu jej uwierzyłem. - Niall, czy mogłabym przejść się na chwilę po tej ulicy, zobaczyłabym jakieś sklepy, ciekawe ubrania? - spytała zaraz po chwili, unosząc się na palcach, ny móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- Może pójdę z tobą? - zaproponowałem z nadzieją, iż wyrazi na to zgodę, w końcu liczyłem na to, że lubiła moje towarzystwo.
- Wracaj do mieszkania, powinieneś chyba porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi – rzuciła obojętnie, odwracając wzrok. Starałem się, by niczego nie zauważyła, jednak najwyraźniej nic nie uszło jej uwadze. - Obiecuję, że będę tylko na tej jednej ulicy. Zaraz wrócę z powrotem.
Przystałem na jej propozycję, zostawiając ją samą i niechętnie odchodząc. Nie miałem zamiaru w żaden sposób jej pilnować, jednak po prostu się o nią martwiłem i bałem, że stanie się coś złego. Nie chciałem jednak okazywać jej za wiele, by nie robić złudnych nadziei. Pamiętałem doskonale o swoich zasadach, a przede wszystkim o przekonaniach, których nie zamierzałem dla nikogo zmieniać. Nie wierzyłem w miłość i przyznawałem się do tego bez najmniejszych obaw. Tak naprawdę nigdy nie marzyłem o znalezieniu tej jedynej, której potrafiłbym oddać serce. Zdawałem sobie sprawę, że zdanie moich przyjaciół na ten temat było całkiem odwrotne, ale nie robiłem z tego problemu. Ja szanowałem podejmowane przez nich decyzje i tego samego oczekiwałem od nich. Miałem nadzieję, że w przypadku Spencer nie będą wyodrębniać wyjątków, choć Zayn już to zapoczątkował.
Wszedłem do mieszkania, w którym zastałem całą czwórkę. Ten widok wywołał na mojej twarzy szczery uśmiech, bowiem każdy z nich zajmował się czymś innym. Liam siedział na kanapie, przełączając bezmyślnie kanały w telewizji. Leżący obok niego Harry, miał przed sobą czystą kartkę i długopis, najwyraźniej próbował napisać tekst do nowej piosenki. Louis znajdował się przykuchennym blacie, trzymając w ręku telefon komórkowy, w który co chwilę stukał. Natomiast Zayn siedział na fotelu w kącie z założonymi na uszach słuchawkami, nie zwracając uwagi na pozostałą resztę. Wodząc wzrokiem po ich sylwetkach, zdałem sobie sprawę, że nie chciałbym zamienić przyjaciół na żadnych innych. Byli niezwykli i wyjątkowi, zawsze potrafili mnie czymś zaskoczyć i właśnie za to kochałem ich najbardziej. Czułem się jakbym miał dodatkowo czterech rodzonych braci, których niestety nie miałem szansy posiadać. Wszyscy jednak traktowaliśmy się jak rodzina, łączyły nas wspólne przeżycia, na które składały się radości oraz smutki. Wszystkiego dokonaliśmy wspólnymi siłami, powiązała nas naprawdę silna więź i nigdy nie potrafiłem sobie wyobrazić żadnego poważnego konfliktu między nami. Miałem nadzieję, że pojawienie się Spencer niczego nie zmieni w relacjach z moimi przyjaciółmi.
Od natłoku myśli zacząłem odczuwać niewielki, ale dokuczliwy głód. Zajrzałem do lodówki, gdzie znajdowały się trzy kawałki po wczorajszej pizzy. Postanowiłem zjeść je wszystkie i choć na moment zaspokoić swoje pragnienie związane z jedzeniem. Dodatkowo nalałem sobie do szklanki pomarańczowego soku, usadawiając się na rogu kanapy tuż obok Liama i Harry'ego. Dopiero wtedy cała czwórka zdołała mnie zauważyć, po czym natychmiast porzucili swoje wcześniejsze czynności, kierując spojrzenia w moją stronę. Tylko Malik pozostał w tym samym miejscu, wciąż nie interesując się tym, co działo się dookoła niego.
- Gdzie Spencer? - pierwszy odezwał się Louis, zerkając nerwowo na wyświetlacz swojego telefonu. Kątem oka dostrzegłem, że miał włączoną grę, która naprawdę bardzo go wciągnęła.
- Zaraz wróci – powiedziałem spokojnie, smakując kolejny kawałek zimnej pizzy – Jest na następnej ulicy, poszła obejrzeć jakieś ubrania.
- Dałeś jej pieniądze? - spytał zaskoczony Liam, posyłając mi karcące spojrzenie. - Niall, czyś ty zwariował? Co ty wiesz o tej dziewczynie? Tak właściwie nic. Nie znasz jej rodziny, nie wiesz jaką ma za sobą przeszłość, a co po niej widać z pewnością niezbyt ciekawą. Jak mogłeś jej zaufać i obdarować ją pieniędzmi, by zaopatrzyła się w nowe ubrania?
- Nikomu nie dałem żadnych pieniędzy, rozumiesz? - podniosłem głos, bowiem postawa Payne'a całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi. - Poprosiła mnie o zwiedzenie tej ulicy, więc się zgodziłem, tak? Nie musisz od razu mnie o coś oskarżać – poczułem się urażony, dlatego ciche i niezbyt pewne „przepraszam” z ust Liama wleciało do mnie jedynym uchem i zaraz wyleciało drugim.
- Niall, nie sądzę by twój pomysł sprowadzenia Spence do naszego mieszkania był odpowiedni – po raz pierwszy odezwał się Harry, którego zdanie liczyło się dla mnie najbardziej. Być może właśnie dlatego tak bardzo zdziwiło mnie to, co powiedział. - Na pierwszy rzut oka nie robi dobrego wrażenia. Rozumiem, że chciałeś jej pomóc i postąpiłeś bardzo szlachetnie. Ale pomyśl realnie, zupełnie nic o niej nie wiemy. Być może jest dobrą dziewczyną, ale zyska to dopiero przy bliższym poznaniu – na końcu uśmiechnął się do mnie pocieszająco, dając mi tym do zrozumienia, że mimo wszystko był ze mną, choć nie popierał mojej decyzji i nalegał, bym ją zmienił.
Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony przyznawałem przyjaciołom rację – faktycznie niewiele wiedziałem o Spencer. Tylko z jej opowieści mogłem się dowiedzieć, iż mieszkała pod mostem, jednak z nieznanych mi dotąd przyczyn. Kate kilkakrotnie nazywała ją sierotą, ale nie byłem do końca przekonany czy siostra mówiła prawdę. Tak czy inaczej poznałem dopiero jeden fakt z życia brunetki. Zaczynałem rozumieć tak wielkie obawy Harry'ego i niechęć Zayna. Spencer rzeczywiście na pierwszy rzut oka nie wyglądała za ciekawie. Poza tym, w jakiś tajemniczy dla mnie sposób była ściśle związana z moją siostrą i jej zmarłym mężem. Właśnie to najbardziej mogło przyczynić się do wątpliwości, które tak nagle pojawiły się w moich myślach.
- Jeśli okaże się inna niż nam się wydaje, będzie mogła wrócić z powrotem – do rozmowy wtrącił się Malik, który widocznie przysłuchiwał się wcześniejszej konwersacji. - Proponuję, byśmy się wszyscy lepiej poznali. A by do tego doszło po pierwsze, dziewczyna musi stąd zniknąć, a po drugie, powinna wyjaśnić ci całą sytuację z Kate i Brunem. Od tego powinniśmy rozpocząć, by mogła zdobyć nasze zaufanie.
- Mam ją tak po prostu wyrzucić? - spytałem przygnębiony, wyobrażając sobie wyraz jej twarzy na tę wiadomość. Nie mogłem przecież pozwolić, by znów trafiła pod most tym razem w Londynie. Nie po to ją tutaj sprowadzałem. Chciałem zmienić i polepszyć jej dotychczasowe życie.
- Nie – odrzekł Zayn, zamyślając się na moment. - Skoro tak bardzo chcesz jej pomóc, mogę udostępnić jej swój apartament, ten kilka ulic dalej. Tylko sama będzie musiała opłacać wszystkie koszty, a co za tym idzie – niech znajdzie sobie jakieś zajęcie.
Kiwnąłem twierdząco głową na znak zrozumienia. Prawdę mówiąc, zdziwił mnie gest ze strony Zayna, ale w głębi serca cieszyłem się, że było go na niego stać. Nie musiałem się przynajmniej martwić, że Spence spędzi kolejne dni na ulicy przy tak okropnej pogodzie. Bałem się tylko jej reakcji na wieść o tym, jaką decyzję podjęli za mnie moi przyjaciele. Nie chciałem się z nimi kłócić, bowiem należałem do znacznej mniejszości. Cała czwórka była za tym, by Spencer się wyprowadziła, a ja nie mogłem mieć im tego za złe. Mieszkaliśmy razem, każdy z nas miał prawo do wyrażenia swojej opinii. Cieszyłem się, że nasze relacje pozwalały na tego typu rozmowy. Nigdy nie musieliśmy przed sobą niczego ukrywać, bowiem mieliśmy do siebie stu procentowe zaufanie i doskonale wiedzieliśmy, że mogliśmy odbyć wspólnie każdą rozmowę na jakikolwiek temat.
Mimo wszystko bałem się reakcji Spencer. Zdążyłem zauważyć, że była dość porywczą osobą, a przy tym ogromnie delikatną. Na pewno nie chciałem celowo jej zranić, ale w tej sytuacji było to jednak nieuniknione. Miałem tylko nadzieję, że z powodu tej decyzji nie będzie chciała wracać z powrotem do Nowego Jorku – wtedy musiałbym dotrzymać danej jej obietnicy, a chyba tego nie chciałem. Zresztą, sam gubiłem się we własnych myślach. Wciąż chodziła za mną sprawa dotycząca Bruna. Tak jak mówił Zayn, musiałem w pierwszej kolejności dowiedzieć się co Spencer miała z nim wspólnego.
Po uzgodnieniu wszystkiego z przyjaciółmi udałem się na pierwsze piętro do swojego pokoju, by pomyć na chwilę w samotności. Odruchowo spojrzałem na zegarek i zorientowałem się, że brunetki nie było już od ponad czterdziestu minut. Stwierdziłem, że wplątała się w sklepowy wir i nie może skończyć przeglądania najmodniejszych ubrań. Postanowiłem dać jej czas do godziny, a później dopiero zastanawiać się, co robić dalej.
Gdy tylko wyłożyłem wszystkie swoje rzeczy z kieszeni spodni, chcąc na moment się położyć, usłyszałem dzwonek swojego telefonu, na wyświetlaczu którego widniało imię mojej siostry. Prawdę powiedziawszy nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Czułem niesmak po naszej ostatniej rozmowie przed moim wyjazdem oraz doskonale pamiętałem, w jaki sposób potraktowała Spencer. Z drugiej zaś strony nie miałem żadnej pewności, że kłamała. Katherine musiała mieć powód, dla którego tak bardzo nienawidziła brunetki. Mimo wszystko postanowiłem nacisnąć zieloną słuchawkę.
- Niall! - usłyszałem w słuchawce jej uradowany głos, za którym prawdę mówiąc tęskniłem, choć niedawno mogłem się nim cieszyć. - Za parę dni będę w Londynie. Muszę załatwić kilka spraw i przy okazji z tobą porozmawiać.
- O czym? - zapytałem wyraźnie zaciekawiony i jednocześnie zaskoczony nagłym zamiarem wizyty blondynki.
- Postanowiłam, że masz prawo wiedzieć o powodach mojej wielkiej niechęci wobec tej dziewczyny, której tak kurczowo się uczepiłeś – powiedziała z nutką złości, przybierając następnie normalny ton. - Chcę dla ciebie jak najlepiej. Do zobaczenia niebawem.
Nie zdążyłem niczego powiedzieć, bowiem Kate prędko się rozłączyła. Miałem przynajmniej pewność, że za kilka dni będę wiedział o wiele więcej o sprawie, która nurtuje mnie, odkąd poznałem Spencer. Miałem jednak cichą nadzieję, że brunetka pierwsza będzie chciała mi o tym opowiedzieć. Tymczasem w końcu udało mi się położyć na łóżku i choć na chwilę zamknąć powieki, przestając myśleć o czymkolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz