Po
kilkunastu minutach, kiedy zrobiło się już dość zimno, zaproponowałem
brunetce powrót do apartamentu. Dziewczyna zgodziła się bez większych
oporów, toteż chwilę później podążaliśmy wspólnie tymi samymi drogami,
którymi zdołaliśmy dotrzeć do Tower Bridge. Z jej wyrazu twarzy
odczytałem, że ogromnie cieszyła się z owego wypadu. Najwyraźniej
właśnie czegoś takiego potrzebowała.
Dotarliśmy
do skrzyżowania, z którego kierując się w prawą stronę mogliśmy dotrzeć
do naszego mieszkania. Lekko pociągnąłem Spencer do siebie, jednak ta
zatrzymała się, wpatrując się w jeden punkt po drugiej stronie ulicy.
Podszedłem do niej, spoglądając na to same miejsce i po chwili
dostrzegłem stojącego tam młodego mężczyznę. Nie byłem pewien czy
właśnie o niego chodziło Spencer, ale nieznajomy wydawał się naprawdę
podejrzany.
-
Spence, wszystko w porządku? - zapytałem, ponownie obejmując ją
ramieniem. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna delikatnie odsunęła się ode
mnie, zrzucając tym samym moją rękę.
-
Tak – uśmiechnęła się lekko, a ja bez niczego więcej po prostu jej
uwierzyłem. - Niall, czy mogłabym przejść się na chwilę po tej ulicy,
zobaczyłabym jakieś sklepy, ciekawe ubrania? - spytała zaraz po chwili,
unosząc się na palcach, ny móc spojrzeć mi prosto w oczy.
- Może pójdę z tobą? - zaproponowałem z nadzieją, iż wyrazi na to zgodę, w końcu liczyłem na to, że lubiła moje towarzystwo.
-
Wracaj do mieszkania, powinieneś chyba porozmawiać ze swoimi
przyjaciółmi – rzuciła obojętnie, odwracając wzrok. Starałem się, by
niczego nie zauważyła, jednak najwyraźniej nic nie uszło jej uwadze. -
Obiecuję, że będę tylko na tej jednej ulicy. Zaraz wrócę z powrotem.
Przystałem
na jej propozycję, zostawiając ją samą i niechętnie odchodząc. Nie
miałem zamiaru w żaden sposób jej pilnować, jednak po prostu się o nią
martwiłem i bałem, że stanie się coś złego. Nie chciałem jednak okazywać
jej za wiele, by nie robić złudnych nadziei. Pamiętałem doskonale o
swoich zasadach, a przede wszystkim o przekonaniach, których nie
zamierzałem dla nikogo zmieniać. Nie wierzyłem w miłość i przyznawałem
się do tego bez najmniejszych obaw. Tak naprawdę nigdy nie marzyłem o
znalezieniu tej jedynej, której potrafiłbym oddać serce. Zdawałem sobie
sprawę, że zdanie moich przyjaciół na ten temat było całkiem odwrotne,
ale nie robiłem z tego problemu. Ja szanowałem podejmowane przez nich
decyzje i tego samego oczekiwałem od nich. Miałem nadzieję, że w
przypadku Spencer nie będą wyodrębniać wyjątków, choć Zayn już to
zapoczątkował.
Wszedłem
do mieszkania, w którym zastałem całą czwórkę. Ten widok wywołał na
mojej twarzy szczery uśmiech, bowiem każdy z nich zajmował się czymś
innym. Liam siedział na kanapie, przełączając bezmyślnie kanały w
telewizji. Leżący obok niego Harry, miał przed sobą czystą kartkę i
długopis, najwyraźniej próbował napisać tekst do nowej piosenki. Louis
znajdował się przykuchennym blacie, trzymając w ręku telefon komórkowy, w
który co chwilę stukał. Natomiast Zayn siedział na fotelu w kącie z
założonymi na uszach słuchawkami, nie zwracając uwagi na pozostałą
resztę. Wodząc wzrokiem po ich sylwetkach, zdałem sobie sprawę, że nie
chciałbym zamienić przyjaciół na żadnych innych. Byli niezwykli i
wyjątkowi, zawsze potrafili mnie czymś zaskoczyć i właśnie za to
kochałem ich najbardziej. Czułem się jakbym miał dodatkowo czterech
rodzonych braci, których niestety nie miałem szansy posiadać. Wszyscy
jednak traktowaliśmy się jak rodzina, łączyły nas wspólne przeżycia, na
które składały się radości oraz smutki. Wszystkiego dokonaliśmy
wspólnymi siłami, powiązała nas naprawdę silna więź i nigdy nie
potrafiłem sobie wyobrazić żadnego poważnego konfliktu między nami.
Miałem nadzieję, że pojawienie się Spencer niczego nie zmieni w
relacjach z moimi przyjaciółmi.
Od
natłoku myśli zacząłem odczuwać niewielki, ale dokuczliwy głód.
Zajrzałem do lodówki, gdzie znajdowały się trzy kawałki po wczorajszej
pizzy. Postanowiłem zjeść je wszystkie i choć na moment zaspokoić swoje
pragnienie związane z jedzeniem. Dodatkowo nalałem sobie do szklanki
pomarańczowego soku, usadawiając się na rogu kanapy tuż obok Liama i
Harry'ego. Dopiero wtedy cała czwórka zdołała mnie zauważyć, po czym
natychmiast porzucili swoje wcześniejsze czynności, kierując spojrzenia w
moją stronę. Tylko Malik pozostał w tym samym miejscu, wciąż nie
interesując się tym, co działo się dookoła niego.
-
Gdzie Spencer? - pierwszy odezwał się Louis, zerkając nerwowo na
wyświetlacz swojego telefonu. Kątem oka dostrzegłem, że miał włączoną
grę, która naprawdę bardzo go wciągnęła.
-
Zaraz wróci – powiedziałem spokojnie, smakując kolejny kawałek zimnej
pizzy – Jest na następnej ulicy, poszła obejrzeć jakieś ubrania.
-
Dałeś jej pieniądze? - spytał zaskoczony Liam, posyłając mi karcące
spojrzenie. - Niall, czyś ty zwariował? Co ty wiesz o tej dziewczynie?
Tak właściwie nic. Nie znasz jej rodziny, nie wiesz jaką ma za sobą
przeszłość, a co po niej widać z pewnością niezbyt ciekawą. Jak mogłeś
jej zaufać i obdarować ją pieniędzmi, by zaopatrzyła się w nowe ubrania?
-
Nikomu nie dałem żadnych pieniędzy, rozumiesz? - podniosłem głos,
bowiem postawa Payne'a całkowicie wyprowadziła mnie z równowagi. -
Poprosiła mnie o zwiedzenie tej ulicy, więc się zgodziłem, tak? Nie
musisz od razu mnie o coś oskarżać – poczułem się urażony, dlatego ciche
i niezbyt pewne „przepraszam” z ust Liama wleciało do mnie jedynym
uchem i zaraz wyleciało drugim.
-
Niall, nie sądzę by twój pomysł sprowadzenia Spence do naszego
mieszkania był odpowiedni – po raz pierwszy odezwał się Harry, którego
zdanie liczyło się dla mnie najbardziej. Być może właśnie dlatego tak
bardzo zdziwiło mnie to, co powiedział. - Na pierwszy rzut oka nie robi
dobrego wrażenia. Rozumiem, że chciałeś jej pomóc i postąpiłeś bardzo
szlachetnie. Ale pomyśl realnie, zupełnie nic o niej nie wiemy. Być może
jest dobrą dziewczyną, ale zyska to dopiero przy bliższym poznaniu – na
końcu uśmiechnął się do mnie pocieszająco, dając mi tym do zrozumienia,
że mimo wszystko był ze mną, choć nie popierał mojej decyzji i nalegał,
bym ją zmienił.
Miałem
mętlik w głowie. Z jednej strony przyznawałem przyjaciołom rację –
faktycznie niewiele wiedziałem o Spencer. Tylko z jej opowieści mogłem
się dowiedzieć, iż mieszkała pod mostem, jednak z nieznanych mi dotąd
przyczyn. Kate kilkakrotnie nazywała ją sierotą, ale nie byłem do końca
przekonany czy siostra mówiła prawdę. Tak czy inaczej poznałem dopiero
jeden fakt z życia brunetki. Zaczynałem rozumieć tak wielkie obawy
Harry'ego i niechęć Zayna. Spencer rzeczywiście na pierwszy rzut oka nie
wyglądała za ciekawie. Poza tym, w jakiś tajemniczy dla mnie sposób
była ściśle związana z moją siostrą i jej zmarłym mężem. Właśnie to
najbardziej mogło przyczynić się do wątpliwości, które tak nagle
pojawiły się w moich myślach.
-
Jeśli okaże się inna niż nam się wydaje, będzie mogła wrócić z powrotem
– do rozmowy wtrącił się Malik, który widocznie przysłuchiwał się
wcześniejszej konwersacji. - Proponuję, byśmy się wszyscy lepiej
poznali. A by do tego doszło po pierwsze, dziewczyna musi stąd zniknąć, a
po drugie, powinna wyjaśnić ci całą sytuację z Kate i Brunem. Od tego
powinniśmy rozpocząć, by mogła zdobyć nasze zaufanie.
-
Mam ją tak po prostu wyrzucić? - spytałem przygnębiony, wyobrażając
sobie wyraz jej twarzy na tę wiadomość. Nie mogłem przecież pozwolić, by
znów trafiła pod most tym razem w Londynie. Nie po to ją tutaj
sprowadzałem. Chciałem zmienić i polepszyć jej dotychczasowe życie.
-
Nie – odrzekł Zayn, zamyślając się na moment. - Skoro tak bardzo chcesz
jej pomóc, mogę udostępnić jej swój apartament, ten kilka ulic dalej.
Tylko sama będzie musiała opłacać wszystkie koszty, a co za tym idzie –
niech znajdzie sobie jakieś zajęcie.
Kiwnąłem
twierdząco głową na znak zrozumienia. Prawdę mówiąc, zdziwił mnie gest
ze strony Zayna, ale w głębi serca cieszyłem się, że było go na niego
stać. Nie musiałem się przynajmniej martwić, że Spence spędzi kolejne
dni na ulicy przy tak okropnej pogodzie. Bałem się tylko jej reakcji na
wieść o tym, jaką decyzję podjęli za mnie moi przyjaciele. Nie chciałem
się z nimi kłócić, bowiem należałem do znacznej mniejszości. Cała
czwórka była za tym, by Spencer się wyprowadziła, a ja nie mogłem mieć
im tego za złe. Mieszkaliśmy razem, każdy z nas miał prawo do wyrażenia
swojej opinii. Cieszyłem się, że nasze relacje pozwalały na tego typu
rozmowy. Nigdy nie musieliśmy przed sobą niczego ukrywać, bowiem
mieliśmy do siebie stu procentowe zaufanie i doskonale wiedzieliśmy, że
mogliśmy odbyć wspólnie każdą rozmowę na jakikolwiek temat.
Mimo
wszystko bałem się reakcji Spencer. Zdążyłem zauważyć, że była dość
porywczą osobą, a przy tym ogromnie delikatną. Na pewno nie chciałem
celowo jej zranić, ale w tej sytuacji było to jednak nieuniknione.
Miałem tylko nadzieję, że z powodu tej decyzji nie będzie chciała wracać
z powrotem do Nowego Jorku – wtedy musiałbym dotrzymać danej jej
obietnicy, a chyba tego nie chciałem. Zresztą, sam gubiłem się we
własnych myślach. Wciąż chodziła za mną sprawa dotycząca Bruna. Tak jak
mówił Zayn, musiałem w pierwszej kolejności dowiedzieć się co Spencer
miała z nim wspólnego.
Po
uzgodnieniu wszystkiego z przyjaciółmi udałem się na pierwsze piętro do
swojego pokoju, by pomyć na chwilę w samotności. Odruchowo spojrzałem
na zegarek i zorientowałem się, że brunetki nie było już od ponad
czterdziestu minut. Stwierdziłem, że wplątała się w sklepowy wir i nie
może skończyć przeglądania najmodniejszych ubrań. Postanowiłem dać jej
czas do godziny, a później dopiero zastanawiać się, co robić dalej.
Gdy
tylko wyłożyłem wszystkie swoje rzeczy z kieszeni spodni, chcąc na
moment się położyć, usłyszałem dzwonek swojego telefonu, na wyświetlaczu
którego widniało imię mojej siostry. Prawdę powiedziawszy nie miałem
najmniejszej ochoty z nią rozmawiać. Czułem niesmak po naszej ostatniej
rozmowie przed moim wyjazdem oraz doskonale pamiętałem, w jaki sposób
potraktowała Spencer. Z drugiej zaś strony nie miałem żadnej pewności,
że kłamała. Katherine musiała mieć powód, dla którego tak bardzo
nienawidziła brunetki. Mimo wszystko postanowiłem nacisnąć zieloną
słuchawkę.
-
Niall! - usłyszałem w słuchawce jej uradowany głos, za którym prawdę
mówiąc tęskniłem, choć niedawno mogłem się nim cieszyć. - Za parę dni
będę w Londynie. Muszę załatwić kilka spraw i przy okazji z tobą
porozmawiać.
- O czym? - zapytałem wyraźnie zaciekawiony i jednocześnie zaskoczony nagłym zamiarem wizyty blondynki.
-
Postanowiłam, że masz prawo wiedzieć o powodach mojej wielkiej niechęci
wobec tej dziewczyny, której tak kurczowo się uczepiłeś – powiedziała z
nutką złości, przybierając następnie normalny ton. - Chcę dla ciebie
jak najlepiej. Do zobaczenia niebawem.
Nie
zdążyłem niczego powiedzieć, bowiem Kate prędko się rozłączyła. Miałem
przynajmniej pewność, że za kilka dni będę wiedział o wiele więcej o
sprawie, która nurtuje mnie, odkąd poznałem Spencer. Miałem jednak cichą
nadzieję, że brunetka pierwsza będzie chciała mi o tym opowiedzieć.
Tymczasem w końcu udało mi się położyć na łóżku i choć na chwilę zamknąć
powieki, przestając myśleć o czymkolwiek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz