Rozdział 4

Kiedy wraz ze swoją towarzyszką dotarłem w końcu do Londynu, wykręciłem numer do rodziców, zawiadamiając o udanej podróży. Na moim ramieniu w dalszym ciągu spała Spencer. Wcześniej wyglądała na wyraźnie zmęczoną, ewidentnie potrzebowała snu i porządnego wypoczynku. Cieszyłem się, ze chociaż to mogłem jej ofiarować. Ta dziewczyna nie wzbudzała we mnie czystej litości, było w tym coś znacznie większego. Zdobyła moje zaufanie już w pierwszym dniu, gdy się poznaliśmy. Miałem nadzieję, że brunetka odwzajemni moje zaufanie, choć z drugiej strony mogłem są bardzo się spieszyć. Obawiałem się, że Spence w żadnym razie nie będzie zadowolona z owego pomysłu przeniesienia się do Anglii. W miarę możliwości zamierzałem zatrzymać ją jak najdłużej przy sobie.Ciągle chodziło ze mną nieodparte wrażenie, że w jej życiu stanie się coś naprawdę złego.
Odgoniłem od siebie te myśli, kiedy zauważyłem zatrzymujący się samochód pod naszym wspólnym apartamentem. Wysiadłem z pojazdu, biorąc na ręce dziewczynę, która powoli zaczynała się budzić. Wniosłem ją do środka, po czym delikatnie położyłem na kanapie w głównym salonie. Przyjaciele już na mnie czekali, jednak półgłosem wyjaśniłem im prędko, że najpierw muszę sam porozmawiać z naszym gościem.
Zająłem miejsce obok brunetki, która powoli zaczęła podnosić się z kanapy. Wyglądała na rozespaną i całkowicie zdezorientowaną. Po chwili spojrzała na mnie pytająco, więc chcąc nie chcąc musiałem się odezwać.
- Spence, jesteśmy w Londynie – odczekałem kilka sekund na jej reakcję, po czym kontynuowałem. - Wiem, że powinienem był najpierw zapytać ciebie o zdanie. Nie chciałaś jechać ze mną nawet do szpitala, więc na pewno nie zgodziłabyś się na wyjazd ze mną. Oferuję ci tylko swoją pomoc. Możesz zostać kilka dni i ocenić czy chcesz z nami mieszkać. Jeśli ci się nie spodoba, obiecuję osobiście zawieść cię z powrotem do Nowego Jorku. Zgoda?
Wtedy po raz kolejny zobaczyłem łzy w jej oczach. Patrzyła na mnie swoim pięknym, zapłakanym wzrokiem, próbując coś powiedzieć. Tak naprawdę przestraszyłem się na ten widok. Spodziewałem się raczej gniewu, złości i krzyku z jej strony. Ale płacz? Nie wiedziałem, czy coś ją bolało, czy może to ja powiedziałem coś niestosownego.
- Co się stało? - spytałem z troską, przybliżając się do brunetki. Objąłem ją ramieniem, czekając na odpowiedź.
- Nic – powiedziała cichutko szlochając. - Po prostu nikt nigdy nie robił dla mnie tylu dobrych rzeczy. Nikt wcześniej nie okazał mi serca. Dziękuję, Niall.
- To oznacza, że się zgadzasz? - zapytałem dla pewności, uśmiechając się zachęcająco.
Spencer kiwnęła tylko twierdząco głową, opadając ostrożnie na poduszki znajdujące się tuż za nią. Dostrzegając jej ogromne zmęczenie,zaprowadziłem ją do wolnego pokoju na piętrze, gdzie najpierw mogła się odświeżyć, a następnie uciąć potrzebną drzemkę. Na koniec zapewniłem, że w tym miejscu będzie bezpieczna i nie musi się niczego obawiać. Zanim wyszedłem, kilkakrotnie mi podziękowała, a na jej twarzy zagościł w końcu uśmiech. Dziś już wiem, ze znów był on z mojego powodu.
Udałem się z powrotem na parter, gdzie w salonie dostrzegłem dyskutującą czwórkę moich przyjaciół. Domyślałem się jaki był temat ich rozmowy i nie zamierzałem niczego przerywać. Niestety zauważając mnie, Liam uciszył wszystkich i zwrócił wzrok w moją stronę.
- Nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałem trochę urażony, zajmując miejsce naprzeciwko nich. - Rozmawialiście o Spencer, prawda?
- Niall, sprowadzenie jej tutaj to na pewno był dobry pomysł? - zapytał Harry, który troszczył się o mnie najbardziej. Można powiedzieć, że byłem jego oczkiem w głowie i to zawsze jemu pierwszemu wyżalałem się ze wszystkiego.
- Zobaczymy - stwierdziłem, nie znając prawdziwej odpowiedni na zadane mi pytanie. - Mam nadzieję, że tak. Ona nie ma gdzie mieszkać, poza tym jest przez kogoś zastraszana, przed wyjazdem ktoś ją zranił. Ma również ścisły związek z moją siostrą oraz jej zmarłym mężem.
- Coś czuję, że będzie gorąco - wtrącił Zayn, który zazwyczaj patrzył na wszystko oczyma pesymisty. Jego uwagę puściłem mimo uszu, choć wydała się ciekawą teorią. - Oby tylko twoja znajoma nie wplątała nas w jakieś kłopoty.
- Spokojnie, odpowiadam za nią - zapewniłem, po czym odszedłem do swojego pokoju, gdzie zamierzałem ułożyć się wcześniej do snu. Miałem za sobą ciężką podróż, wiele wrażeń jednego dnia, w krótkiej chwili ogarnęło mnie potworne zmęczenie, któremu niebawem się poddałem.
Kolejnego dnia obudziłem się w dość dobrym humorze. Świadomość, że urocza brunetka znajdowała się tuż za ścianą, dodawała mi coraz więcej otuchy i radości. Nie zdawałem sobie sprawy, że w takich momentach odkrywałem swoje prawdziwe uczucia. Odruchowo poszedłem za głosem serca, które wciąż powtarzało imię dziewczyny. Bezszelestnie wdarłem się do jej pokoju, zauważając, że w dalszym ciągu spała. Usiadłem na skraju łóżka, wpatrując się w jej bladą skórę. Ogarnęło mnie nieznane wcześniej ciepło, poczułem szczęście, będąc przy boku tej kruchej istoty. Pragnąłem tylko jej pomóc, być dla niej podporą i ucieczką od złego. Miałem nadzieję na poznanie prawdy o Kate i Brunie, cały czas zakrzątało mi to głowę.
Moje myśli rozwiały się w chwili, gdy poczułem na swojej dłoni zimny, wręcz lodowaty dotyk. Ponownie spojrzałem na dziewczynę, która uśmiechała się do mnie promiennie. Po chwili usłyszałem ciche zgrzytanie i od razu wiedziałem, co się działo. Spencer choć była pod ciepłą kołdrą, dygotała z zimna. Zaproponowałem, by wzięła na rozbudzenie ciepły prysznic, a następnie ubrała się w moją grubą, szarą, polarową bluzę, którą tak uwielbiałem nosić. Nie zauważałem, że zawsze dawałem jej z siebie wszystko, co miałem najlepsze. 
Brunetka nieśmiało zaglądnęła do kuchni, gdzie szykowałem coś dobrego do przekąszenie. Spojrzenia wszystkich moich przyjaciół momentalnie skierowały się w jej stronę, co jeszcze bardziej ją onieśmieliło. Gestem dłoni zachęciłem, by zbliżyła się do mnie, gdyż rozumiałem w jakiej znajdowała się sytuacji - tak naprawdę ufała tylko mnie. Czułem się z tego powodu bardzo dumny, choć być może było to głupie. Objąłem ją ramieniem, po czym oparłem sobie brodę na jej ramieniu.
- Spence, poznaj moich przyjaciół - zacząłem, wskazując najpierw na sylwetkę Zayna. - To Zayn, Louis, Liam i Harry - przedstawiłem ich wszystkich, a na twarzy dziewczyny zauważyłem wyraźne zadowolenie.
Przypuszczałem, że Spencer nie miała zbyt wielu znajomych w Nowym Jorku. Było to dla niej coś zupełnie nowego, naraz poznała kilku chłopaków. Rzecz jasna, na razie trzymała się od wszystkich na dystans, musiała nabrać do nas całkowite zaufanie. Mimo to, rozmowa z chłopakami wychodziła jej bardzo dobrze. Harry bardzo temu pomagał - co chwilę obsypywał ją żartami, dzięki czemu mogłem z dala obserwować jej zniewalający uśmiech. Byłem mu naprawdę wdzięczny, bowiem tylko on doskonale mnie rozumiał. Wiedziałem, że miałem go po swojej stronie. Z naszej piątki tylko Zayn nie odzywał się za często. Czasami rzucił dość nieprzyjemny komentarz, po którym nastała niezręczna cisza, w szczególności dla Spencer. Za każdym razem posyłałem przyjacielowi pełne wyrzutu spojrzenie, jednak on nic sobie z tego nie robił, dalej brnął w to samo.
- Spacer? - zagadnąłem spontanicznie, mając dość niedosłownych narzekań Malika. Brunetka uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, po czym sięgnąłem po jej dłoń, wyprowadzając z apartamentu.
Trzymaliśmy się za ręce i mogło wyglądać to dwuznacznie, jednak dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. Przed wyjściem nałożyłem na głowę kaptur, nie chcąc by rozpoznano mnie na ulicy. Od razu mógłby wyniknąć z tego wielki skandal, którego wolałem zaoszczędzić sobie i zespołowi, a przede wszystkim Spencer. Sposób w jaki dziewczyna ściskała moją dłoń, był dla mnie niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Już wtedy czułem się ważny, doceniany i lubiany, choć tak naprawdę oboje nie wiedzieliśmy o sobie za wiele. Bardzo chciałem, by w najbliższym czasie uległo to zmianie. Pragnąłem wiedzieć o tej dziewczynie wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. Miałem nadzieję, że wkrótce nabierze do mnie właśnie takiego zaufania i będzie mogła zwrócić się do mnie z każdą sprawą.
Zaprowadziłem ją na Tower Bridge, skąd widok samemu mnie zapierał dech w piersiach, choć bywałem tam codziennie. Stanęliśmy na chwilę, a ja z fascynacją obserwowałem moją towarzyszkę, której wiatr rozwiewał zabawnie włosy. W tej chwili uświadomiłem sobie, że jej widok zawsze sprawiał mi przyjemność. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, gdy nagle brunetka odwróciła się w moją stroną, przyłapując mnie na wywołanej wcześniej radości. W odpowiedzi otrzymałem od niej to samo, co jeszcze bardziej przyczyniło się do mojego szczęścia.
- Pięknie tutaj - odezwała się Spence po raz pierwszy, odkąd opuściliśmy mieszkanie. - Czuję, że będzie to moje ulubione miejsce w Londynie.
- Jeśli chcesz, może to być nasza wspólna ucieczka od codziennego świata - zaproponowałem, nie znając ogromnej wartości owych słów. - Tutaj będziemy mogli wspólnie milczeń, doskonale się rozumiejąc.
Dziewczyna przystała na ten pomysł, rozglądając się dookoła siebie. W moich ubraniach wyglądała naprawdę uroczo, zdecydowanie lepiej niż jeszcze wczoraj. Kiedy wzięła kąpiel i ściągnęła z siebie stare, zniszczone rzeczy, była nie do poznania. Właśnie w takiej Spencer się zakochałem, chociaż długo dochodziłem do słuszności tego stwierdzenia. Jednak ta dziewczyna miała w sobie coś, co było zdolne poruszyć moje zimne i stwardniałe od dawna serce. Spence zdołała je ogrzać i nauczyć prawdziwej, wzajemnej i czystej miłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz