Rozdział 6

Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło odkąd się położyłem, ale zaraz po przebudzeniu zerwałem się na równe nogi. Momentalnie przypomniałem sobie o Spencer, a przede wszystkim o tym, że do tej pory się nie pojawiła. Naprawdę zaczynałem się o nią niepokoić, minęło sporo czasu, od kiedy zostawiłem ją samą na jeden z londyńskich ulic. Miała tylko obejrzeć kilka wystaw, ale czułem, że jej prośba była ściśle związana z mężczyzną, którego wtedy zobaczyła po drugiej stronie. Nie mogłem dłużej czekać, musiałem zacząć jej szukać. Zbiegłem na parter, gdzie przyjaciół w tych samych pozycjach, wykonujących te same czynności.
- Nie było tutaj Spencer? - palnąłem bez namysłu, choć dobrze znałem prawdę. Miałem jednak nadzieję, że brunetka skontaktowała się z którymś z nich.
- A czy Zayn jest napuszony? - spytał beznamiętnie Harry, nie obdarzając mnie swoim spojrzeniem. - Jeszcze nie wróciła, swoją drogą coś długo jej schodzi.
Dopiero teraz Styles podniósł wzrok, przyglądając mi się uważniej. Najwyraźniej dostrzegł niepokój na mojej twarzy, bowiem otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie miałem zamiaru go słuchać i niepotrzebnie tracić czas. Wybiegłem z mieszkania, kierując się na tę ulicę. Całe szczęście, że znajdowała się niedaleko, inaczej wyniknąłby z tego duży kłopot. Stanąłem na rogu, dokładnie rozglądając się dookoła. Zapadł już zmrok, zacząć siąpić deszcz, trudno było kogokolwiek rozpoznać. Wpatrywałem się w tę okolicę kilka dobrych minut, aż w końcu przy jednym ze sklepów ujrzałem rozmawiającą parę. Spencer nie pomyliłbym z żadną inną dziewczyną, dokładnie zapamiętałem ją, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Dzięki temu teraz byłem pewien, że to ona. Rozmawiała z tym samym mężczyzną, którego wcześniej widzieliśmy. Od razu wydał mi się bardzo podejrzany, jego wyraz twarzy i cwany uśmiech nie wskazywały na nic dobrego. Z początku chciałem do nich podejść i siłą zabrać Spence, ale po chwili namysłu uznałem to za niestosowny ruch. Zamiast tego postanowiłem podejść bliżej i przysłuchać się rozmowie.
Nie był to wcale lepszy pomysł od poprzedniego, lecz trochę bezpieczniejszy. Miałem wielką ochotę dowiedzieć się, o czym rozmawiali i wywnioskować czy ta znajomość rzeczywiście wyglądała tak niewinnie jakby się mogło zdawać. Nie chciałem szpiegować brunetki, miała prawo do prywatności, jednak pragnąłem się tylko o nią troszczyć. Musiałem zatem sprawdzić czy przebywała w bezpiecznym towarzystwie, nie chciałem przecież, by ktoś ją skrzywdził. Podszedłem na tyle blisko, by słyszeć ich konwersację.
- Nie rozumiem, z jakiego powodu chciałeś mnie odnaleźć - odezwała się Spencer, krzyżując ręce na piersi. - Nigdy nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego.
- Ojciec tak bardzo się zmienił - powiedział zasmucony, a po jego głosie poznałem, że rzeczywiście był przygnębiony owym faktem.
- To twoja matka tak go zmieniła! - krzyknęła rozpaczliwie brunetka, a na jej policzkach zalśniły krople łez. Miałem ochotę przytulić ją mocno do siebie, ale w porę powstrzymałem swoje uczucia. - Nigdy taki nie był. Kiedyś mnie kochał, a teraz... wyrzucił z domu jak zwykłego śmiecia.
Nie mogłem uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałem. Gdyby ktoś obcy przedstawił mi to w ten sposób, nigdy bym w to nie uwierzył. Jednak te słowa padły z ust Lewson, która nie miała powodu do kłamstwa w tak ważnej dla niej sprawie. To przez swojego własnego ojca musiała w Nowym Jorku spać pod mostem, zdobywać pożywienie i włóczyć się bezcelowo po mieście. Miała rodzinę, która tak po prostu się jej wyrzekła. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, co musiała czuć, kiedy wyrzucono ją z domu. Do tej pory miałem kilka wątpliwości dotyczących zabrania Spencer do Londynu, ale obecnie nie żałowałem tego uczynku - postąpiłbym tak samo za każdym razem, gdy to analizowałem. Pragnąłem tylko, by dziewczyna choć trochę się przede mną otworzyła, obdarzyła mnie zaufaniem i opowiedziała o tym, co ją bolało. Byłem gotów znieść wszystko, żeby tylko ona poczuła ulgę.
- Ze mną zrobił to samo, zacząłem po prostu mu przeszkadzać - powiedział mężczyzna, zbliżając się do brunetki. - Mama protestowała, ale wiesz jak to się skończyło. On zawsze postawi na swoim.
- Tak mi przykro, Jonell - odparła szczerze dziewczyna, patrząc na niego ze współczuciem. - On chyba nienawidzi całego świata.
- Spence, jesteśmy rodzeństwem - zauważył brunet, zastanawiając się przez moment. - Między nami się nie układało, wiem. Ale jest jeszcze czas, żeby to wszystko naprawić. Musimy trzymać się razem, szczególnie teraz, kiedy sprawa z Brunem może wyjść na jaw.
Z ich rozmowy wywnioskowałem, że Jonell był przyrodnim bratem Spencer. Ta informacja nieco mnie zdziwiła, ale ucieszyłem się mimo wszystko. Wiedziałem przynajmniej, że brunetka miała krewnego, na którym mogła polegać. Choć sprawy między nimi nie wyglądały najlepiej, a Spencer nie pałała chęcią pogodzenia się, przy boku Jonell'a jak najbardziej była bezpieczna. Ogromnie zaciekawił mnie wątek o Brunonie, który rozpoczął mężczyzna. Wyraźnie potwierdził, ze Spence miała z nim coś wspólnego, co jednocześnie przyznawało rację mojej siostrze. Byłem pewien, że wszystko zmyśliła, ponieważ Lewson zaszła jej nieco za skórę. Nie sądziłem, że brunetka miała coś do powiedzenia w sprawie męża Kate. Najwyraźniej nie wiedziałem jeszcze wielu rzeczy o tej dziewczynie. 
Odrzuciłem od siebie wszelkie myśli, przenosząc z powrotem wzrok na rodzeństwo. Dopiero teraz dostrzegłem swój błąd - w zamyśleniu zrobiłem kilka kroków do przodu tak, że ta dwójka bez problemu mogła mnie zobaczyć. Skarciłem siebie w myślach, patrząc prosto na Spencer.
- Niall! - zawołała, podchodząc do mnie. - Co ty tutaj robisz? - wyglądała na przestraszoną, podejrzewała, że słyszałem ostatnią kwestię jej brata.
- Długo nie wracałaś, zaczynałem się martwić - wytłumaczyłem, spoglądając na Jonell'a, który obserwował mnie uważnie. Po chwili poczułem jak brunetka ciągnie mnie w stronę apartamentu. - Nie przedstawisz nas sobie?
- Może kiedy indziej - powiedziała pospiesznie, chwytając moją dłoń. - Jest już późno, wracajmy, Niall.
Zdążyłem rzucić ostrzegawcze spojrzenie w stronę bruneta, zanim zniknęliśmy ze Spencer za rogiem. Nawet wtedy nie puściła mojej reki, wręcz przeciwnie - ścisnęła ją jeszcze mocniej, a ja doskonale znałem powód takiej reakcji. Lewson bała się, co o niej pomyślałem po podsłuchaniu rozmowy z Jonell'em. Nie chciała, żebym wiedział za dużo, a nawet wystarczająco. Niczego mi nie zdradziła, choć wielokrotnie ją o to prosiłem. Możliwe, że bała się zmiany naszych relacji po tym, co powinna mi powiedzieć. Nie znałem powodów, dla których bała mi się zaufać, ale byłem pewien, że nie robiła tego celowo, aby mnie skrzywdzić. Musiałem uzbroić się w cierpliwość i zachęcać ją do powiedzenia mi prawdy. Choć w pewnym sensie byłem na nią zły, również nie potrafiłem puścić jej dłoni. Musiałem czuć jej obecność, która wiele dla mnie znaczyła.
Przez całą drogę powrotną nie odezwaliśmy się do siebie słowem. W innym wypadku to milczenie bardzo by mi przeszkadzało, ale obecnie przynosiło tylko ulgę. Zaprowadziłem Spencer do naszego mieszkania, bowiem zrobiło się już późno i nie było sensu zapoznawać ją o tej porze z pomysłem Zayna. Zamierzałem porozmawiać z nią o tym z samego rana i miałem nadzieję, że przyjaciele wyrażą chęć przenocowania brunetki. Gdy stanęliśmy razem przed drzwiami, Spence puściła moją dłoń, lekko się przy tym uśmiechając. Odwzajemniłem gest, wpuszczając ją do środka.
- Idź od razu na górę - poprosiłem, zanim któryś z chłopaków nas zauważył.
Brunetka kiwnęła twierdząco głową, po czym pospiesznie wykonała moją prośbę, co nie uszło uwadze pozostałej reszcie. Nie miałem najmniejszej ochoty z nimi rozmawiać, ale byłem im winny jakiekolwiek wyjaśnienie.
- Co ona tutaj robi? - zapytał od razu Liam, gdy tylko się pokazałem. - Niall, umawialiśmy się.
- Wiem - powiedziałem obojętnie, rzucając gdzieś swoją skórzaną kurtkę. - Ale jest za późno, żeby zaprowadzić ją do mieszkania Zayna, nie uważasz? - spytałem gniewnie, podchodząc do lodówki, by coś przekąsić.
- Tylko ta jedna noc, Horan - zagroził Malik, patrząc na mnie ze złością. - Nie chcę jej tutaj widzieć jutro rano, rozumiesz? Chce naszej pomocy, niech zdobędzie najpierw nasze zaufanie.
Miałem odpowiedzieć na to zbyt agresywne podejście Zayna, gdy nagle usłyszałem cichy szloch i odgłosy na schodach. Podbiegłem prędko w to miejsce i zdołałem dostrzec jeszcze wbiegającą na górę dziewczynę. Nie miałem żadnych wątpliwości - Spencer słyszała moją rozmowę z przyjaciółmi, co bardzo ją zabolało. Odłożyłem z powrotem kanapkę, rzuciłem w stronę Malika rozwścieczone spojrzenie i pobiegłem za brunetką, by choć trochę załagodzić sytuację. Miałem nadzieję, że Spencer będzie chciała mnie wysłuchać i uda mi się poprawić jej nastrój. Na to liczyłem najbardziej, bowiem pragnąłem ujrzeć ponownie jej uśmiech.
*~*
Wracam po bardzo długiej nieobecności i wielu, wielu przemyśleniach i podjętych decyzjach. Postanowiłam jednak zostać i dokończyć historie, które zaczęłam, potem zobaczymy.